– Wygrałaś dzisiaj mecz?
– Oczywiście – odpowiedziała. Wyjęła miętówkę i wsadziła do ust. – Ale przegrałyśmy debla. Obmyśliłyśmy potem z Gemmą strategię na następną partię. – To brzmi groźnie – stwierdził, wychodząc z pokoju. Minęła już siódma i Lily nie chciała przeciągać wizyty. Osiągnęła zamierzony cel – poznała dzieci i obejrzała dom. Wstała więc i oznajmiła Frei: – Wracam do domu. – Już? – spytała nieoczekiwanie dziewczynka. – Jeszcze wcześnie, a ja jestem głodna. Tato – zwróciła się do ojca, który właśnie wrócił. – Czy Lily może zostać i zrobić mi jajecznicę na kolację? – Co jest złego w mojej jajecznicy? – rzucił Theo. – No, właściwie nic. Ale pomyślałam, że... – Oczywiście, zostanę i przygotuję ci kolację – wtrąciła z uśmiechem Lily. – Wobec tego przyrządź jajecznicę dla trzech osób – poprosił Theo. – Zjesz z nami, dobrze? – Chętnie, dziękuję. Freya podskoczyła z radości. – Wspaniale! I opowiesz mi do końca tę bajkę? Obiecuję, że nie zdradzę chłopcom zakończenia. ROZDZIAŁ CZWARTY Po kolacji Theo odwiózł Lily do domu. Bea mieszkała blisko i chętnie zgodziła się zostać jeszcze trochę z dziećmi. Siedząc obok niego w smukłym, srebrzystym mercedesie na miękkim, skórzanym fotelu, Lily poczuła się jak królowa. Rozmyślała o tym, z˙e przypadkowe spotkanie na pokładzie samolotu pozwoliło jej poznać tego bogatego i wpływowego człowieka. Był zdecydowany i władczy, ale nie czynił na nią żadnych zakusów, dzięki czemu w jego towarzystwie czuła się swobodnie i bezpiecznie. Odetchnęła głęboko. Żyj chwilą obecną, powiedziała sobie. Nie spoglądaj w przyszłość ani w przeszłość. W poniedziałek wstała wcześniej niż zwykle, już o w pół do siódmej. Postanowiła, że przyjedzie do domu Thea swoim samochodem, ale żeby nie narobić mu wstydu, zaparkuje w pewnej odległości. Otworzył jej sam. Zauważyła, że jest w codziennym ubraniu. – Popracuję dziś w domu. Pomyślałem, że twojego pierwszego dnia udzielę ci przynajmniej moralnego wsparcia – rzekł z uśmiechem. Lily miała na sobie starannie uprasowane szare spodnie oraz bluzkę bez rękawów w kolorze miodowym, pasującą do jej śwież o umytych jasnych włosów. Chłopcy zbiegli po schodach, jeszcze w pidżamach. – Już nie mogliśmy się ciebie doczekać – oznajmił Alex. – Naprawdę? – spytała i zmarszczyła nos, czując dolatujący z kuchni niewątpliwy swąd spalenizny. Theo wzruszył ramionami. – Freya przyrządza śniadanie – wyjaśnił półgłosem. Dziewczynka wytknęła głowę zza drzwi. – Cześć, Lily. Właśnie smażę kiełbaski – oznajmiła i znów zniknęła w kuchni. Gdy chłopcy wbiegli tam za nią, Theo rzekł z lekkim zakłopotaniem: – Zwykle nie panuje tu rano aż taki chaos, lecz obecnie dzieci mają