siebie, czyli naszą miłość. Dostaliśmy od losu więcej, niż tak naprawdę
nam trzeba. Czasami nie mogę uwierzyć, że jestem tą samą Kate, której nigdy nie było stać na nowe buty. Boję się, że to tylko sen, który nagle zamieni się w koszmar. – Nigdy do tego nie dopuszczę, kochanie. Obiecuję. Nagłym gestem podniosła do ust jego dłonie. – Ludzie popełniali najgorsze oszustwa i zbrodnie tylko po to, żeby zdobyć to, na co my nawet nie zwracamy uwagi. Powinniśmy bardziej doceniać to, co mamy. Cieszyć się, że dopisało nam szczęście. Jeśli o tym zapomnimy, staniemy się pyszni i chciwi, i wtedy możemy wszystko stracić. Richardzie, nie zapominajmy o tym. Proszę. Zaśmiał się. – Wciąż wierzysz w krasnale, elfy i czterolistną koniczynkę, co? – Wiem, że łatwo stracić to, czego się nie ceni. – Zbladła. – Mówię poważnie. – Ja też. I chcę cię zapewnić, że możemy mieć wszystko, czego zapragniemy. Ż e będziesz miała... – Położył palec na jej ustach, widząc, że chce zaprotestować. – Przygotowałem coś dla ciebie. Spóźniony prezent gwiazdkowy. – Sięgnął pod jedną z poduszek i wyjął dużą, kremową kopertę. – Szczęśliwego Nowego Roku, Kate. – Co to? – Sama zobacz. Otworzyła kopertę, wyjęła list i zaczęła pospiesznie czytać. Organizacja Citywide Charities zawiadamiała ich, że zostali włączeni do programu adopcyjnego ,,Podarunek miłości’’. Serce zaczęło jej walić jak młotem, a ręce drżeć. Citywide Charities cieszyła się znakomitą opinią. Przyjmowała podania tylko od pełnych i sprawdzonych rodzin, lecz w zamian gwarantowała, że w ciągu roku dojdzie do adopcji niemowlęcia. Kate już wcześniej przeglądała informatory podobnych agencji, z utęsknieniem też kilka razy sprawdzała ofertę Citywide Charities. Jednak gdy tylko zaczynała mówić o adopcji, Richard stanowczo stwierdzał, że nawet nie chce o tym słyszeć. Uniosła wzrok i spojrzała na męża. Był równie poruszony jak ona. – Co się stało? Przecież nie chciałeś... – Ale ty chciałaś – wpadł jej w słowo. – Jednak... jeśli ty masz inne zdanie, nie możemy... przyjąć tego dziecka – z wielkim trudem wydusiła Kate. – To byłoby nie w porządku. – Chcę, żebyś była szczęśliwa. Najwyższy czas powiększyć naszą rodzinę. Wiem, że nie będziemy tego żałować. Nie mogła wydobyć z siebie głosu, ale nawet gdyby jej się to udało, to i tak miałaby problemy z wyrażeniem tego wszystkiego, co czuje. Więc tylko pocałowała męża namiętnie i z oddaniem. To powinno mu wszystko powiedzieć. Tyle razy przez te lata się całowali, ale dzisiaj było to zupełnie coś innego. Kate czuła się bardziej spełniona i szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Do następnego Bożego Narodzenia powinni mieć dziecko! Zostaną rodzicami i staną się prawdziwą rodziną! – Dziękuję, dziękuję... – szeptała w przerwach między kolejnymi pocałunkami. Zaczęła rozbierać najpierw jego, a potem rozpięła swoją suknię. Grzał ich żar buchający z kominka, a także własna namiętność. – To będzie najwspanialszy rok w naszym życiu – szepnął, układając się na niej. – Nic nie zepsuje naszego szczęścia, Kate. Nikt i nic.