- Moim umysłem?
- Byłeś taki inteligentny. Wydało mi się to bardzo pociągające. I bardzo seksowne. Pierce się roześmiał. - Szkoda, że mówisz w czasie przeszłym. - Och, przecież wiesz. - Zanurzyła palce w jego włosach. - To było na początku. Potem przekonałam się, że to nie wszystko. - Patrzyła na niego uwodzicielsko. - Masz mnóstwo różnych zalet. Ujęła jego twarz w dłonie, przyciągnęła go ku sobie i pocałowała gorąco. Nieco później Pierce powiedział: - Staram się. Krew zaszumiała jej w skroniach, serce zabiło mocniej. - Wiem - wyszeptała zmienionym głosem. Uciekała przed małżeństwem, przed rodziną i dziećmi. Bała się wpaść w pułapkę, wystawić na ryzyko własne uczucia. Jak bardzo się zmieniła! Teraz przeżywa najcudowniejsze chwile, doświadcza najwspanialszych uniesień... Bo to jest miłość na całe życie. Neggers Carla Wodospad ROZDZIAŁ PIERWSZY – Wdowa Swift? – skrzywiła się Lucy, gdy córka powtórzyła jej najświeższą plotkę. – Kto mnie tak nazywa? – Wszyscy – wzruszyła ramionami piętnastoletnia Madison, która właśnie uczyła się prowadzić samochód. Była to kolejna rzecz, do której Lucy jeszcze nie zdążyła się przyzwyczaić. – Kto to są wszyscy? – Wszystkie sześć osób, które mieszkają w tym miasteczku. Lucy zignorowała nutę ironii w głosie córki. Wdowa Swift. Rany boskie! Może to jakiś przedziwny sygnał akceptacji? Nie miała złudzeń: nie stała się ,,prawdziwą’’ mieszkanką stanu Vermont, po trzech latach wciąż była tu obca. Wiele osób spodziewało się, że lada moment spakuje walizki i wróci do Waszyngtonu. Lucy wiedziała, że nic bardziej nie uszczęśliwiłoby Madison. Dla dwunastolatki życie w małym miasteczku było przygodą, dla piętnastoletniej dziewczyny stało się nieznośnym przymusem. W końcu miała już pozwolenie na naukę jazdy, więc dlaczego nie mogłaby mieć również domu w Georgetown? – W takim razie – stwierdziła – powiedz tym wszystkim, że wolę, gdy się mnie nazywa Lucy albo panią Swift. – W porządku, mamo. – Takie określenie jak ,,wdowa Swift’’ lubi się do człowieka przyklejać. Madison tak bardzo rozbawiła ta rozmowa, że zapomniała o swoich problemach z parkowaniem, podczas którego to manewru zwykle popadała w zdenerwowanie bliskie paniki, i po prostu wjechała na puste miejsce przed budynkiem poczty w samym