- Wiem, ale True ma kontakty także po drugiej stronie granicy
i... Susanna wpadła do środka i podeszła do nich z chmurnym wyrazem twarzy. - Przepraszam, ale muszę iść. Felicia D'Angelo ma gorączkę i podwyższone ciśnienie. A jest dopiero w dwudziestym tygodniu. Muszę jechać do szpitala, tam się z nią spotkam. - Do którego? - spytał Rip; jego żona pracowała w dwóch klinikach. Powiedziała mu, a potem pochyliła się, by pocałować go w policzek. Nie zwróciła uwagi na to, że spiął się cały. - Biorę samochód. Zawołasz sobie taksówkę, dobrze? - Nie ma potrzeby - odezwał się True, patrząc to na Millę, to na Ripa. - Mogę podwieźć was oboje. - Nie, to za duży kłopot - powiedziała Milla. - Mieszkamy na przeciwnych krańcach miasta. - Wiem o tym doskonale. Żaden problem. an43 175 - Weźmiemy taksówkę - powiedział Rip. - Chciałbym odwieźć Millę bezpiecznie do domu, potem wrócę tą samą taksówką do siebie. - To bez sen... - zaczęła Susanna, ale szybko się zmitygowała. Spojrzała na Ripa tak dziwnie, że Milla już prawie upewniła się, iż jest wrabiana. - Nieważne - westchnęła lekarka. - Róbcie, jak sobie chcecie, ja muszę lecieć. Rip, zobaczymy się wieczorem, mam nadzieję. Pa! Złapała torebkę i pospiesznie wyszła. Kelner przyniósł kawę. Milla czuła się nieswojo, siedząc między dwoma mężczyznami i sącząc ze swojej filiżanki, podczas gdy oni milczeli, nie zaszczycając kawy nawet przelotnym spojrzeniem. Najwyraźniej zimna wojna trwała w najlepsze. True bardzo chciał odwieźć ją do domu, Rip bardzo nie chciał mu na to pozwolić. Milli wydawało się, że widzi, jak nerwy Ripa zaczynają puszczać, i zdecydowała, iż czas na wkroczenie do akcji. - Chwileczkę - powiedziała spokojnie. - Żaden z was nawet nie spytał mnie o zdanie. Jak na komendę spojrzeli na nią obaj. - Wybacz - Rip nie wyglądał na skruszonego. - Poczułaś się traktowana przedmiotowo? - Odrobinkę - uśmiechnęła się do niego, bo wiedziała, że nie spodobają mu się jej następne słowa. - Mam do pogadania z True, więc pojadę z nim. Tak właśnie myślała: to się Ripowi bardzo nie spodobało. Przynajmniej miał tyle przyzwoitości, by nie nalegać, skoro decyzja an43 176 została już podjęta. Gallagher nie triumfował; być może zdawał sobie sprawę z tego, że zapowiadana rozmowa nie będzie należała do przyjemnych. - Jak sobie życzysz - powiedział Rip, podczas gdy kelner przyniósł rachunki. Kosper wyjął kartę kredytową i położył ją na jednym z etui. True chciał sięgnąć po etui z rachunkiem Milli, ale powstrzymała go wzrokiem. Sama włożyła tam kilka banknotów.