czekała. To nie jest rodzaj oskarżenia, któremu można po prostu
zaprzeczyć, chyba sama to widzisz? - Tak, chyba tak. Ale ty też mnie nie zapytałeś, czy uwierzyłam Imogen. - Rzeczywiście, nie zapytałem. - Bo gdybyś mnie zapytał - mówiła wolno, z bolesnym wysiłkiem - to bym ci odpowiedziała, że po namyśle i jak mówiłam, po sprawdzeniu twojej reakcji, trudno mi uznać to za prawdę. Chociaż wolałabym nie zgadywać, co to oznacza dla Imogen. Ona może, na przykład, w to wierzyć. - Bardzo wątpliwe. - Sama nie wiem, czy wołałabym, żebyś się mylił, czy nie. Natomiast co do ciebie, Matthew, to zawsze uważałam, że znam się na ludzkich charakterach. 117 Skinął głową. - Nie podziękuję ci za to. Może powinienem, ale nie mogę. To jest za bardzo... - urwał i rozejrzał się dookoła; kafejka niemal opustoszała. Zerknął na zegarek. - Muszę już iść. - Oczywiście. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kilka monet, aby zapłacić za nietkniętą kawę obojga. Już wstawał, ale nagle usiadł z powrotem. - I co dalej będzie? - Znaczy, co ja zamierzam? Przytaknął. - Nie wiem, czy mam powiedzieć o tym Karo... - odrzekła z wahaniem. - Chyba, że tobie na tym zależy. Myślisz, że powinniśmy ją poinformować? Policzki Matthew zaczynały przybierać normalny kolor. - Na pewno w normalnej rodzinie... to znaczy, w normalnym, zdrowym małżeństwie odpowiedź powinna brzmieć „tak". - Wziął głęboki oddech. - Ale tej rodzinie daleko do normalności, teraz to do mnie dotarło... Sylwia pokiwała głową. Wciąż było jej niedobrze, zresztą jak przez całą noc. Brak snu i wczesne wstawanie nigdy jej nie służyły, tym razem jednak przeżywała prawdziwy koszmar. - Nic jej nie powiem - zdecydowała po chwili. - A co do reszty... postąpisz, jak uważasz. Przez cały dzień nie mógł otrząsnąć się z szoku na tyle, by w pełni uświadomić sobie potworność tego, co usłyszał od Sylwii. Później okazało się, że nawet nie pamiętał, co się działo w biurze. Dłubał coś tam razem z Kat i Fairbairnem przy projekcie szpitala, lecz był to minimalny wkład z jego strony. Około szóstej uznał, że nie wraca do domu, tak jak kilka razy przedtem. Zresztą Aethiopia nigdy nie była jego prawdziwym domem. Zastanawiał się, jak ma się zachować w sprawie Imogen, kiedy w końcu tam dotrze. Chyba nie mógł nic zrobić ani w żaden sposób pomóc... Musisz powiedzieć Karo, odezwał się wewnętrzny głos. Po co, zadał sobie pytanie. Żeby ją unieszczęśliwić? Żeby zasiać w jej umyśle ohydne podejrzenia? Podejrzenia, których potem nigdy nie da się do końca wykorzenić? Wywołać między nimi jeszcze więcej niesnasek? Przecież tym dwóm potworom, Imogen i Flic, dokładnie o to chodziło... 118